Publikacja na stronie: czwartek, 14 czerwca 2018r. Czytano: 1148 razy
Krzysztof Roman z oddziału PZHGP Pułtusk i Jego hodowla
Hodowla gołębi pocztowych wymaga dużego nakładu pracy nie mówiąc już o środkach finansowych, hodowca musi więc zrezygnować z wielu rzeczy, na które mogą sobie pozwolić inni. Większość z Nas jest o tyle w dobrej sytuacji, że swoje gołębie ma w miejscu zamieszkania. Są jednak i tacy, którzy muszą pokonywać spore odległości aby przebywać ze swymi pupilami. Takim właśnie hodowcą jest Kolega Krzysztof Roman z oddziału PZHGP Pułtusk, który swój gołębnik posiada w odległości około 70 kilometrów od domu. Osiąga przy tym sukcesy zarówno na szczeblu oddziału jak i okręgu czy regionu.
Jak więc udaje Mu się połączyć swoje obowiązki zawodowe z pracą przy gołąbkach pokonując kilkukrotnie w ciągu tygodnia takie odległości, jak prowadzić hodowlę aby przynosiło to satysfakcję? Być może wypowiedzi samego Krzysztofa w jakiejś części pozwolą na uzyskanie odpowiedzi na takie pytania.
Czym są dla Pana gołębie pocztowe i ich hodowla?
Jest to forma odpoczynku, relaksu, a zarazem coś co daje dużo satysfakcji i poczucia dobrze wykonanej pracy. Jest to także hobby zawierające w sobie dużą dawkę rywalizacji co jeszcze dodaje mu uroku. Do gołębi trzeba mieć jednak zamiłowanie i pasję, a hodowla musi być przyjemnością. Potrzeba posiadania własnych gołębi pocztowych była u mnie od dziecka. Pamiętam, jak będąc dzieckiem ojciec mi zawsze wypominał, że wszystko co robię to robię patrząc w górę na gołębie. Rozpoczęcie hodowli na własny rachunek nastąpiło jednak dość późno bo dopiero w roku 2009. Mieszkający w Piasecznie kolega z pracy likwidował hodowlę i przekazał mi swoje ptaki. Różnego pochodzenia gołębie nie pokazały nic szczególnego, ale były zaczątkiem obecnej hodowli. W kolejnym roku zakupiłem po 10 sztuk młodych od Kolegów Kahlera i Fabiana, a następnie od Kolegi Łepucha. Te ostatnie wywodziły się z gołębia Floora Engelsa i Marcela Albrechta. Wszystkie nowe nabytki przeznaczyłem do rozpłodu, a ich potomstwem lotowałem. Posiadam także gołębie od Toniego Ravensteina. W 2011 roku zająłem drugie miejsce w lotach gołębi młodych w oddziale Ostrów Mazowiecka. Przez cały czas staram się włączyć do hodowli coś nowego. Ostatnio sprowadziłem gołębie Vandenabaele od Darka Glinki z Drwalewa.
W tej chwili jest Pan członkiem oddziału Pułtusk, czy są różnice w lotowaniu w tych jednostkach?
Do oddziału Pułtusk przeszedłem za namową kolegi. W poprzednim oddziale miałem jeden z krótszych pomiarów. Obecnie mój gołębnik jest jednym z najdalej położonych. W pierwszym roku lotowania w nowym oddziale początkowo nie mogłem dobrać sposobu karmienia do odległości lotu i karmiłem gołąbki tak jak w latach poprzednich. Powoli jednak dostosowałem podawanie karmy i suplementów do skali trudności lotu i już jest w miarę dobrze. Faktem jest jednak, że wyniki w pierwszym okresie po zmianie oddziału nie były zadowalające. Lotując trzeci rok w oddziale Pułtusk nie zauważyłem natomiast różnic w wynikach poszczególnych gołębi. Te, które radziły sobie latając na najkrótszych pomiarach, dają sobie radę i teraz mając do domu dalej od swoich konkurentów.
Jakie oczekiwania ma Pan względem gołębi młodych?
Młode powinny w roku urodzenia przejść cały program lotowy. Jestem zadowolony kiedy zajmują miejsca na początku listy konkursowej. Ich wyniki nie są jednak dla mnie najważniejsze. Bodajże w 2012 roku przed lotami konkursowymi wywoziłem je na treningi około 20 razy. Przyniosło to efekty albowiem leciały bardzo dobrze. Zauważyłem u siebie, że te młode, które latają dobrze w roku urodzenia także później spisują się podobnie. W ostatnich latach problemem jest choroba gołębi młodych. Udaje się doprowadzić je do zdrowia, ale choroba przekłada się na wyniki lotowe. Jak wcześniej powiedziałem być może spróbuję podawać młodym Adeno Coli Stop. W tym roku mam tylko kilkanaście młodych ze względu na przeprowadzkę i zmianę miejsca położenia gołębnika.
Jesteśmy w trakcie sezonu lotowego, jak on przebiega?
Loty w tym roku są bezwzględnie trudne. Myślę, że jest to po części spowodowane późną wiosną oraz niezbyt sprzyjającymi dotychczas warunkami pogodowymi. Gołębie u większości z nas, hodowców nie zostały dobrze wytrenowane po okresie zimowym, pogoda to utrudniła. Pierwsze loty konkursowe były w wielu przypadkach jednymi z pierwszych treningów. Trudno więc w takich okolicznościach liczyć na udane loty.
[...]
Hodowla gołębi to w Pana przypadku bardziej hobby, czy sport?
Jest to hobby, które zapewnia przez dłuższy okres czasu- sezon lotowy sporą dawkę rywalizacji, którą większość z nas lubi. Hodowla gołębi nie może jednak przesłonić innych ważnych rzeczy i tutaj wrócę do Regulaminu lotowego. Moim zdanie krótszy sezon i mniej lotów, a myślę, że wystarczyłoby ich dwanaście pozwoliłby nam hodowcom na spędzenie więcej czasu z rodziną, wspólny urlop, itp. Ja hodując gołębie wychodzę z założenia, że to one są dla mnie, a nie odwrotnie.
Krzysztof nie posiada zbyt długiego stażu hodowlanego. Dzięki swemu zaangażowaniu, a także pomocy mamy osiągnął już całkiem sporo. Jak sam twierdzi ma jeszcze nad czym pracować, ale to dopiero w nowym miejscu zamieszkania gdzie przeniesie także swoje gołębniki.
Wyniki:
Rok.2016
Okręg Ciechanów Oddział Pułtusk
Kat. GMP : I Przodownik Kat. Punktowa Z 50-Ki : Wicemistrz
Kat. C: Wicemistrz Kat. Punktowa Z Całego Spisu: II Wicemistrz
Kat. GMP: Mistrz
Kat. C : Wicemistrz
Hodowca:
Krzysztof Roman
Bielino 1A
07-207 Rząśnik
tel. 500 030 272
Autor: Wiesław Soszka
Cały artykuł w 7/2017 numerze miesięcznika “Złoty Gołąb”.