Publikacja na stronie: piątek, 15 czerwca 2018r. Czytano: 2446 razy
Mistrz z Zakopanego - Józef Strączek
Już od dawna mieliśmy zamiar odwiedzić hodowcę, o którym mówi całe Podhale. Jednak zawsze coś stawało nam na drodze.
W końcu w sierpniu udało nam się odwiedzić pasjonata, który od ośmiu lat nie zszedł z podium. Od tych kilku lat ciągle jest w czołówce oddziału. Mało tego hodowca ten, prowadzi ?darmową hodowlę?, to znaczy podstawą hodowli są gołębie pożyczane. A jak mówi sam; ?prawie w ogóle nie kupuję gołębi?. Cóż to za fenomen, żeby zrobić coś takiego z niczego? Nad tym zastanawia się chyba nie jeden góral?Zdobywać takie wyniki gołębiami pożyczanymi od znajomych hodowców?! A jednak? jak się chce to i można. Bohater mojego artykułu ? Józef Strączek, mieszka w Zakopanem, a konkretnie w Cyrhli. Ma dwa pensjonaty ?u Heliosa?, które są jego chlubą ? a jest się czym chwalić. Wraz z żoną zajmują się pensjonatem i gośćmi. Zachęcam do odwiedzania tego pensjonatu. Panuje tam przyjemna atmosfera, ceny są niskie, pokoje ładne, a przy okazji można porozmawiać z samym mistrzem i zobaczyć jego hodowlę. Pan Józef jest człowiekiem skromnym, który nie lubi dużo o sobie mówić, dlatego przeprowadzenie i napisanie tego wywiadu nie było zbyt łatwą sprawą. W końcu jednak uległ naszym namowom i postanowił co nieco o sobie powiedzieć.
Skąd wzięło się Pana zainteresowanie gołębiami pocztowymi?
Tak jak większość hodowców zacząłem interesować się gołębiami bardzo wcześnie.
Można powiedzieć, że hodowlę gołębi pocztowych przejąłem we krwi. O ile dobrze pamiętam, moja pasja zaczęła się w wieku pięciu lat. Wówczas to dziadek hodował gołębie, później ojciec, a teraz ja. Jest to zatem sport, który przechodził w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Nie żałuje tego, że zajmuje się hodowlą gołębi. Jest to dla mnie taka ?odskocznia? od codziennych problemów . W gołębniku mogę się zrelaksować i wyciszyć. Z lotowania i hodowli czerpię radość, jest ot moja pasja. Mogę śmiało powiedzieć, że trudno byłoby mi żyć bez gołębi.
Wiem, że prowadzi Pan pensjonat, czy Państwa goście nie mają nic przeciwko gołębiom?
Nie, pensjonat prowadzę już wiele lat i jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby ktoś uważał to za niestosowane. Gołębnik, który stoi tuż obok pensjonatu jest wręcz dodatkową atrakcją dla odwiedzających nas turystów. Wielu z nich wypytuje o gołębie, o loty, chcą po prostu wiedzieć na czym polega nasze współzawodnictwo. Cieszę się, kiedy mój pensjonat odwiedzają również hodowcy gołębi. Podczas ich wizyt często ucinamy sobie długie pogawędki, wymieniamy się zdobytymi doświadczeniami i nowymi ciekawostkami związanymi z naszym sportem.
[...]
Kto w największej mierze przyczynił się do zdobycia Pana pierwszych sukcesów?
Nikt na mnie nie wpływał, ja sam byłem zdeterminowany i uparcie dążyłem do celu. Pierwsze gołębie - kiedy zaczynałem od nowa - nabyłem od kolegów Kurzaka i Jarka Kitki z Bierunia. Wówczas to przyjeżdżali do mnie i każdego roku przywozili mi około 20 gołębi. Były to gołębie długodystansowe. Później pożyczyłem gołębie od Karola Gąsienicy Bryjak z Harendy. Było ich 8-9 par. Z tych gołębi wyhodowałem super lotniki, mi. in. 7. Lotnik Polski, 3 x 1. Lotnik Oddziału, 2 x 1. Lotnik Oddziału.
Z pewnością hodowla kiedyś a dziś znacznie się różni. Co zmieniło się u Pana w hodowli?
Najważniejszą zmianą jest to, że osiem lat temu zacząłem lotować systemem totalnego wdowieństwa. Stało się to po katastrofalnym locie ze Szczecina, kiedy zginęło mi prawie 100 gołębi, a procentowa ilość gołębi w oddziale, które powróciły z tego lotu do piątku wynosiła 13%. Później kilkanaście gołębi wróciło, ale to i tak było mało. Wówczas koledzy namówili mnie, aby rozłączyć gołębie i lotować totalnym wdowieństwem i... nie miałem wyjścia. System ten okazał się być lepszym od poprzedniego i dlatego lotuję na nim do dziś. Uważam, że wielu hodowców niepotrzebnie boi się przejścia z metody gniazdowej na totalne wdowieństwo. Mają obawy, że jest to zbyt skomplikowane i trudne. W rzeczywistość jednak, metoda totalnego wdowieństwa jest prostsza, pochłania mniej czasu i pozwala na wykorzystanie wszystkich gołębi co tydzień (samców i samic). Nie musimy wówczas zwracać uwagi, czy samica jest z jajkiem czy bez, czy też ma młodego na kluciu lub na papce. Naprawdę nie trzeba być żadnym filozofem, aby lotować metodą totalnego wdowieństwa.
[...]
Jaką karmę Pan podaje?
Podaję mieszanki firmy Vanrobaeyers. Stosuję wszystkie rodzaje karm tej firmy, jakie tylko są w ich ofercie. Podaję je według schematu firmy Vanrobaeyers.
Jak często sprząta Pan gołębniki?
Podczas lotów sprzątam raz w tygodniu. Moje gołębniki są suche, ponieważ znajdują się na piętrze, dlatego nie muszę ich zbyt często czyścić. Kiedy gołębie są wywożone przychodzi młody chłopak, który sprząta gołębniki. Ja nie mogę tego robić sam, ponieważ mam problemy zdrowotne.
Czy dezynfekuje Pan gołębniki?
Tak, ale rzadko. W tym roku dezynfekowałem je przed pierwszym lotem, preparatem Virkon.
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w 9. numerze 2014 magazynu ?Złoty Gołąb?.
Kontakt:
Józef Strączek
ul. Cyrhla 17d
34-500 Zakopane
Tel.: +48 600 333 202
Autor: Nicole Nowak
Powrót:
Przeczytaj także