Publikacja na stronie: piątek, 4 października 2019r. Czytano: 1776 razy
Krystian Niesler – „niekiedy mniej znaczy lepiej”
Krystian Niesler mieszka i lotuje w Tarnowskich Górach. Niech nikogo nie zmyli nazwa tego śląskiego miasta, bo nie o ukształtowanie terenu w niej chodzi, a o staropolskie słowo „gory”, które oznaczało „kopalnie”. Ten wątek niewątpliwie najlepiej wyjaśniłby profesor Jan Miodek, tam urodzony, dziś honorowy obywatel miasta. ... Dziś w Tarnowskich Górach nie rozwija się już górnictwo i hutnictwo, ale pasje towarzyszące od dawna mieszkańcom pozostały – wiernie kibicują swoim klubom, wędkują i hodują gołębie. ...
Moje początki
W przeciwieństwie do większości hodowców w dzieciństwie nie miałem ani jednego własnego gołębia. W moim rodzinnym domu nie było tradycji hodowli gołębi pocztowych. Nie miałem też sposobności podpatrzeć i nauczyć się sztuki lotowania od kogoś w okolicy. Jedynie dziadek miał gołębie ozdobne, a styczność z takimi „normalnymi” miałem tylko u wujka w Radzionkowie, do którego w pewnym okresie jeździłem rowerem, pokonując 20 km. Sam zacząłem lotować, dopiero gdy miałem 25 lat.
[...]
Moje stado
Moje stado składało się z gołębi od wspomnianego już wujka. Później zainteresowałem się gołębiami z Niemiec. Kolega Piotr Szostok sprowadził mi ptaki rasy Eijerkamp. Moim zdaniem, to bardzo dobre gołębie. Do dzisiaj lotuję dwunastoletnimi samcami, a mam też weteranki wśród samic. Jednak myślę, że moje stado jest za duże. Gdyby nie taka ilość, może wyniki byłyby jeszcze lepsze. W tym roku zgłosiłem 200 gołębi do lotów i zgubiłem 10 samic, które w zeszłym roku miały 113 konkursów, a w tym już 70 i spore szanse na kolejne wygrane, niestety zaginęły. Do tej pory nie odebrałem telefonu, że się u kogoś znalazły, przypuszczam, że stały się łupem jastrzębi. Są straty, więc zwycięstw jest mniej.
Po sezonie lotowym
Po lotach podstawą mojej opieki nad stadem jest bardzo dobra karma, którą podaję do grudnia, później stosuję owies.
W tym czasie drogi oddechowe oczyszczam przy tak zwanej okazji, ponieważ systematycznie podaję propolis, warzywa i dwa razy w tygodniu zioła (w tym oregano). Karmę zwilżam kefirem.
Stosuję niewiele dodatków - suplementów codziennej diety. Wiadomo, że o chorego gołębia trzeba dbać inaczej, ale to u mnie zdarza się sporadycznie. W tej chwili nie przeprowadzam żadnych kuracji. Jeśli stwierdziłem, że nic ptakom nie dolega, to uważam, że nie trzeba ich na siłę leczyć.
[...]
Karma
Podstawą jest karma MDM, do której na 3 kg dosypuję garnuszek jęczmienia i trochę pszenicy. Nie kupuję specjalnej karmy dietetycznej. W poniedziałek podaję na karmę ostropest, który działa osłonowo na wątrobę i nerki. Po locie przez dwa lub trzy dni, w zależności od trudności lotu, podaję karmę - dietę.
W środę wieczorem dodaję karmę zawierającą więcej białka, w przypadku gołębi starych najczęściej jest to groch. Najpóźniej do środy lub w czwartek rano podaję lecytynę. Jeszcze trzy lata temu dawałem witaminę B w czwartek, a nawet w piątek.
Teraz stosowanie różnych preparatów kończę w środę, najpóźniej w czwartek rano. Według mnie, do środy gołąb musi odbudować formę i być przygotowany na kolejny lot.
Dlaczego? Zdarza się, że dowiaduję się o przesunięciu lotu, który miał być w sobotę, a będzie w piątek i trzeba wywieźć gołębie wcześniej. Dlatego ptaki muszą być przygotowane na takie niespodzianki. Z tego względu wzmacniam karmę i te wszystkie, nazwijmy to kuracje, przeprowadzam do środy, najpóźniej w czwartek rano. Później podawana jest już tylko czysta karma – superdieta i czysta woda z dodatkiem ziół. Do wody dodaję ziołowy środek Jägermeister (niemiecki likier ziołowo-korzenny) i to wszystko.
[...]
Niekiedy mniej znaczy lepiej
Moje codzienne postępowanie nie jest skomplikowane, ale po wynikach widać, że wystarczająco skuteczne. Nie stosuję zapobiegawczo antybiotyków, nie eksperymentuję z suplementami i nie wymyślam trików motywujących gołębie. Obserwuję i w zależności od sytuacji działam. Przyznaję, że nawet nie mam jakiegoś precyzyjnego harmonogramu. Po prostu robię to, co do mnie należy. Obloty są dwa razy dziennie i nie o stałych godzinach, ważne, że jest oblot rano i wieczorem. Może właśnie ten brak utartych schematów i przyzwyczajeń pomaga moim gołębiom w utrzymaniu zdrowia, kondycji i osiąganiu wyników.
[...]
Moja hodowla jest skromna i prosta. Nie ma w niej udogodnień ani ekskluzywnych warunków, ale są wyniki, które dla mnie są źródłem satysfakcji. Dlatego, jeśli ktoś pyta, jakie metody stosować w hodowli, żeby mieć efekty, odpowiadam – własne i skuteczne. Wielu hodowców ma lepsze gołębniki i może nawet lepsze gołębie, a jednak nie mają większych sukcesów. Nie wiem, czy lub jakie popełniają błędy, ale jeśli miałbym poszukać przyczyny, to wydaje mi się, że czasem chcąc jak najlepiej dla swojego stada, nieumyślnie szkodzą, podając zbyt dużo różnych preparatów.
W niektórych gołębnikach panują niemal sterylne warunki, które wcale nie sprzyjają lepszej formie gołębi, a może nawet przeciwnie – osłabiają je. Z tego powodu gołębie stają się delikatne jak mimozy i w zetknięciu z wszystkim, co na zewnątrz, mają małe szanse, aby nie złapać jakiejś infekcji i podołać trudom lotów.
Często też hodowcy podpytują innych i bezkrytycznie wprowadzają u siebie to, co u tamtych się sprawdza.
[...]
Dochodzę do wniosku, że jak się działa zbyt zapobiegawczo i stosuje na wszelki wypadek „wszystko na wszystko”, można przesadzić.
Dlatego ja zdrowych gołębi na siłę nie uzdrawiam.
Nie da się wyleczyć na zapas. Dopiero jeśli zachodzi potrzeba, zwracam się po pomoc do specjalisty i przestrzegam zaleceń.
[...]
Autor: Tadeusz Nowak
Cały artykuł dostępny w #10/2019
Powrót:
Przeczytaj także